Dzień 1: Warszawa - Wysoka

Po nieśpiesznym starcie dwie godziny po założonej godzinie ruszyliśmy autostradą A2 w stronę Poznania. Dzisiaj w zasadzie cały czas się poruszaliśmy tą autostradą, z drobnym przerywnikiem na kilkukilometrowy dojazd do Konina i ostatni również krótki odcinek S3. Także dzisiaj komfortowa jazda na bogato😉 I ponad 70 PLN "przepuszczone" na bramkach.

Konin
Bardzo przyjemne bulwary nad Wartą. Znaleźliśmy nawet wyspę, na którą się przedostaliśmy. Oczywiście siejąc zgorszenie wśród spacerujących rodzin z dziećmi. W końcu trzeba było przejść 2m w wodzie.... po kolana. A woda była mokra i zimna (w końcu to sierpień;)) i w ogóle koniec świata. My się dobrze bawiliśmy. W końcu to była nasza pierwszy Wyspa Piratów! No i oczywiście, jak na każdej porządnej wyspie piratów znaleźliśmy najprawdziwszy skarb - muszelkę i.. papierek po cukierku. Papierem wylądował w pobliskim koszu na śmieci, ale muszelka jedzie z nami dalej.
Leciwy znak drogowy



Naleśniory
Ratusz Konina


Nasza Wyspa
Bulwar nad Wartą
Synagoga

Dobra wracajmy do samego Konina.
Miasto zrobiło na nas dobre wrażenie, choć trzeba wziąć poprawkę, że spędziliśmy tam jedynie chwilę. Przeszliśmy się starówką. Odszukaliśmy Koniński Znak Drogowy - najstarszy tego typu obiekt w tej części Europy (z 1151 r.). Zaliczyliśmy naleśnikarnię  i szybki spacer Bulwarami.
Naleśnikarnia: ok cenowo  15 - 20 zł za na prawdę sporego naleśniora. Czy dobrego? Pewnie! Ale chyba naleśnik to danie, które wyjątkowo trudno zepsuć;)
Niestety już podczas takiego krótkiego spaceru doszłam do wniosku, że Konin jej jednym z tym miast "zaopiekowanym" od frontu, gdzie jeszcze sporo zostało do zrobienia poza głównym szlakiem spacerowym.  Jak choćby stara synagoga, na którą natrafiliśmy zupełnie przypadkiem. Niestety na tej okazałej budowli obok tabliczki z informacją o jej zabytkowym charakterze wisiała też druga... UWAGA. Zakaz wstępu. Obiekt grozi zawaleniem." Przykry widok. Ale trzymam kciuki za mieszkańców Konina (Koninian?;)). W końcu z bulwarami nadwarciańskimi poszło im całkiem nieźle. Oby tak dalej!

Międzyrzecz, Pniewo, Wysoka
Na koniec dotarliśmy na miejsce naszego noclegu, który miał być jakąkolwiek przyzwoitą kwaterą w okolicach Pniewa i muzeum Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, a okazał się bardzo przyjemną miejscówką. W każdym razie z innych okolicznościach spokojnie można by było spędzić tam kilka miłych dni.
Wysoka
Mała osada z tych "na końcu świata" Cisza, spokój, z rzadka przejeżdżający samochód. Stara zabudowa z czerwonej cegły na przemian z odnowionymi agroturystykami. Nasza kwatera znajdowała się tuż obok zabytkowego kościoła, pod numerem 51. Za naprawdę niewielkie pieniądze mieliśmy duży pokój z aneksem kuchennym i łazienką. A w gratisie duży ogród z tabunem zabawek należących do dwóch żywiołowych synów właścicielki (lat 4 i 2;), sadem, gołębiami, królikami. A i to wszystko nad małym jeziorkiem.
Wyglądało na to, że w miejscowości jest sporo godnych uwagi kwater i agroturystyk. W każdym razie nasza miejscówka była na pewno godna polecenia.
A jutro ruszamy na podbój bunkrów Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego i ciśniemy na wybrzeże. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dzień 15 Finałowy odcinek: Łeba i Słowiński Park Narodowy, odsłona druga i ostatnia: Latarnia w Czołpino