Dzień 4 - Wapnica, Lubin i Wolin
Wczoraj była wyspa Karsibór, dzisiaj dla odmiany ruszyliśmy
zwiedzać wyspę Wolin i Woliński Park Narodowy. W planach były jeszcze żubry
obok Międzyzdrojów, ale się nie wyrobiliśmy. Chyba nie jesteśmy mistrzami wczesnego
rozpoczynania wycieczek😉
Na pierwszy ogień – Wzgórze Zielonka oraz Jezioro Turkusowe.
Jezioro to urokliwa pozostałość po dawnej kopalni kredy. Niestety można na nie
jedynie patrzeć, choć bardzo chciałoby się również do niego wskoczyć.
Jak już
nacieszyliśmy wzrok kolorem jeziora, ruszyliśmy w górę do punktu widokowego na
Wzgórzu Zielonka. Wyspa Wolin, szczególnie w obrębie Wolińskiego Parku Narodowego, jest w kontraście do naszego ultra płaskiego
Karsiboru, całkiem górzysta – mimo bezpośredniej bliskości morza, tutejsze wzniesienia
dochodzą nawet do 100 m npm. Także i nasze Wzgórze Zielonka okazało się całkiem
poważną „górą”.
Ze Wzniesienia rozpościerał się piękny widok na deltę Świny,
wszystkie okoliczne wyspy i wysepki, w tym nasz Karsibór. Było również widać
Świnoujście, a nawet dalej – niemiecką część wyspy Uznam. A na horyzoncie pierwszy
raz pokazało nam się MORZE!
Zeszliśmy do miejscowości Lubin. Pomoczyliśmy nogi na brzegu,
słuchając przechwałek rybaka, akurat przypłynął z połowu i z dumą prezentował
swoje zdobycie.
Drugim punktem dzisiejszego dnia było Centrum Słowian i Wikingów w mieście Wolin. Wolin niegdyś był dużym miastem, ważnym ośrodkiem
handlowym i politycznym, lokalnym centrum kultu boga Świętowita. I to właśnie w
ślad za tą historią na wyspie Ostrów postanowiono zrekonstruować
wczesnośredniowieczną osadę.
Miejsce to będzie na pewno miłą atrakcją dla fanów
wszelakich rekonstrukcji historycznych. Trzeba było przyznać, że w najmniejszym
szczególe starano się odwzorować historyczne pierwowzory – od chat i zakładów rzemieślniczych,
po kuchnię, z której serwowano autentyczne wypalane na palenisku podpłomyki, i
luźno biegające po osadzie zwierzęta gospodarskie, aż po obsługę, która bez
jednego wyjątku była przebrana w historyczne stroje. Przez moment obawiałam się,
że dama z kasy zamiast złotówek wyda mi resztę w wybijanych dukatach.
No i tak było miło, że nie starczyło nam czasu na żubry…
Maybe next time😉
Komentarze
Prześlij komentarz